La Dolce Vita -

Podróż po Toskanii

Jak najlepiej spędzić pierwsze dni jesieni? Grzejąc kości w słońcu Toskanii, zajadając pizze i makarony, wybrać się na spacer wśród gajów oliwnych, a na koniec dnia relaksować się z lampką lokalnego wina. To były jedne z najlepszych wakacji mojego życia, a na pewno najsmaczniejsze.


toskańskie oliwki

Prosto z lotniska udaliśmy się zobaczyć jak bardzo krzywa jest wieża w Pizie, ale tłumy turystów szybko nas stamtąd przegoniły i ruszyliśmy w dalszą podróż do willi, w której nocowaliśmy, w pobliżu San Gimignano.


Śniadanie w Toskanii

Codziennie jedliśmy śniadania z widokiem na dolinę, w towarzystwie trzech kotów. 


Wycieczka po Toskanii

Piesza wycieczka po okolicy okazała się wyzwaniem. Przeszliśmy ok. 12 km w pełnym słońcu, ale widoki wynagradzały cały trud. 


miasto Siena

Zwiedziliśmy wiele okolicznych miasteczek m.in. Sienę. Samo miasto trochę przytłacza ilością turystów, ale te widoki...




W drodze na parking z jednej strony mieliśmy taką panoramę, a z drugiej szkołę muzyczną, z której dobiegały dźwięki gam granych na flecie.


Jedzenie w Toskanii - foccacia, oliwki, pomidory

Po drodze zajechaliśmy do większego supermarketu po mleko sojowe do kawy i jedzenie piknikowe. Na zdjęciu jest foccacia z oliwkami, pomidorki, oliwki i wegańska mozarella. Widziałam też wegańskie kiełbaski, burgery, lody, pesto, jest w czym wybierać.


wegańska pizza marinara

Zostając w temacie jedzenia, w czasie wakacji trochę sobie odpuszczam. Spróbowałam kilku dań wegetariańskich i nie wypytywałam kelnerów czy w makaronie na pewno nie ma jajka. Na szczęście wiele tradycyjnych toskańskich dań jest oryginalnie wegańskich. Nie mam zbyt wielu zdjęć, bo byłam zbyt podekscytowana jedzeniem. 

Wśród potraw, których na pewno trzeba spróbować jest pizza marinara na cieniutkim cieście. Skromna, idealnie doprawiona, niczego jej nie brakuje. Kolejna klasyka to makarony, które można jeść z sosem pomidorowym, albo czosnkiem i oliwą. Na samą myśl o grillowanych warzywach cieknie mi ślinka. A największym zaskoczeniem i zachwytem wyjazdu była ribbolita. To tradycyjna zupa z fasolą, kapustą, warzywami i chlebem. Specjalnie pojechaliśmy ją spróbować w restauracji La Bottega i chociaż wydawało mi się, że to nie moje smaki, to podbiła moje serce. 



Mała przerwa w drodze do dość wysoko położonego miasteczka, żeby podziwiać widoki. 



Volterra urzekła nas od samego początku. Nie spędziliśmy tam zbyt wiele czasu, ale na pewno wrócimy. 



Zakochałam się w Toskanii. W szwendaniu się godzinami po bocznych uliczkach, z dala od turystów, w jedzeniu (jeszcze mam tyle dań do spróbowania) i w ludziach, którzy są bardzo serdeczni i pomocni. Dopiero dotarłam do domu, a już chcę tam wrócić.

Komentarze